Człowiek z nafty
Władysław Długosz należał do wymarłego gatunku kapitalistów, u których status materialny wyznaczał pułap obowiązków społecznych.
Nieopodal Gorlic, na wiejskim cmentarzu parafialnym w Sękowej, już od drogi widać rzeźbiony tympanon nad dorycką kolumnadą, która upodabnia wielki grobowiec do greckiej świątyni. Rodzinne mauzoleum i zespół pałacowy w Siarach, to bodaj wszystko, co zostało z potęgi Władysława Długosza – naftowego magnata, który podczas zaborów trząsł austriackim rządem, miał spory udział w odrodzeniu Polski, a nade wszystko – umniejszył nędzę w Galicji.
Zapach nafty
Władysław Długosz urodził się dokładnie dziesięć lat po tym, kiedy w 1854 r. Łukasiewicz przywiózł tu swoją lampę naftową. Wkrótce potem wiejski krajobraz zasłonił las szybów wiertniczych i płonących pochodni, a odór rozlanej ropy był tożsamy z zapachem wielkich pieniędzy.
Szansa zwabiła Długosza z Krakowa, gdy próbował samodzielności po śmierci rodziców. Jako absolwent szkoły technicznej w Pradze miał nadzieję, że kwitnące kopalnie czekają na niego z otwartymi rękami. Okazało się jednak, że nowa branża nie przyjmowała kandydatów z ulicy i miała za nic uczelniane dyplomy. Po przyjeździe do Gorlic przez rok uczył gimnastyki w gimnazjum, zanim dano mu szansę w kopalni.
Szefowie wymagali, aby przyszły kierownik potrafił wszystko, co umieli jego podwładni. Toteż Długosz schował...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta